Kilka lat temu wróciłem na studia, aby zdobyć drugi stopień naukowy. Przez kilka lat nosiłem się z zamiarem powrotu do szkoły i albo stchórzyłem w ostatniej chwili, albo okoliczności uniemożliwiły mi realizację tego celu. Minęło czternaście lat od czasu, gdy ukończyłem studia licencjackie i szczerze mówiąc, te pięć i pół roku nie było zbyt produktywne. Zbytnio dałem się wciągnąć w mgłę taniego piwa i one-hitters. Krótko mówiąc, chciałem wrócić do szkoły, rzeczywiście studiować i robić rzeczy we właściwy sposób.

Na drugim roku studiów uczęszczałem na zajęcia z socjofarmakologii, które dotyczyły roli narkotyków w społeczeństwie. Na tych zajęciach rozmawialiśmy o postrzeganiu i postawach związanych z uzależnieniem. W jednej z wcześniejszych dyskusji wspomniałem, że jestem osobą, która wyszła z nałogu i jest czysta od kilku lat. Podczas tych zajęć profesor zadał mi hipotetyczne pytanie: Czy gdyby istniało leczenie, które pozwoliłoby mi pić odpowiedzialnie i nie musiałbym się martwić o powrót do nałogowych wzorców i sposobu myślenia, poddałbym się temu leczeniu?

To było świetne pytanie i myślałem o tym przez minutę lub dwie. Po tym krótkim okresie refleksji stwierdziłem, że jestem bardzo zadowolony z mojej trzeźwości i wiele błogosławieństw pojawiło się na mojej drodze z powodu mojej trzeźwości. Niedawno pomyślałem o tej wymianie zdań i zastanowiłem się nad odpowiedzią, której udzieliłem tamtego dnia. Ta odpowiedź, której udzieliłem, była spowodowana tym, że dobrze się czułem w wyzdrowieniu i wzrastałem w trzeźwości dzień po dniu, nawet jeśli był to tylko ułamek wzrostu.

Lekarstwo, które chętnie brałem przez lata, już nie istniało, a kula, która była moim uzależnieniem, wyszła na jaw. Moje panaceum było wynikiem rozerwania tej sztucznej i nadętej persony po latach budowania jej z połączenia moich najgłębszych pragnień, pożądań i poczucia nieadekwatności. Kiedy ten sztuczny archetyp został rozebrany kawałek po kawałku, moja prawdziwa dusza i sumienie mogły się wyłonić i tchnąć w nie życie raz jeszcze - pozwolono mi żyć na nowo.

Zmagałem się, potykałem się i płakałem w tym domu. Na próżno walczyłem, aby znaleźć skrót lub łatwe wyjście, tylko po to, aby zrozumieć, że nie ma tylnych drzwi do zbawienia. Dzieliłem się swoimi trzewnymi emocjami i ocierałem swoją duszę na surowo w grupach terapeutycznych i na spotkaniach dwunastu kroków. Musiałem zdobyć zaufanie mojej rodziny i przyjaciół, którzy przypominali mi, zarówno w sposób wyraźny, jak i subtelny, o wszystkich kłamstwach, oszustwach i półprawdach, które wypowiadałem, będąc w uścisku uzależnienia. W niektóre dni czułam się tak, jakbym umierała w kółko, a były dni, kiedy myślałam, że nigdy, przenigdy nie uda mi się tego naprawdę "zrozumieć".

Walczyłem, czołgałem się, ufałem temu małemu głosowi i w końcu zacząłem wierzyć. Kiedy nie sądziłam, że mogę dać z siebie więcej, wewnętrzny wojownik wyłonił się z miejsc, o których myślałam, że nie istnieją. W końcu róże zaczęły wyrastać pomiędzy pęknięciami betonu, a ta nieświeża zbroja zaczęła pękać. Powoli wyłonił się nowy, bardziej autentyczny archetyp, który powstał w pocie i walce i był prawdziwy... i był prawdziwym mną. Gdyby nie ta walka, nie byłabym tu, gdzie jestem teraz. Moje blizny, które dumnie noszę, są moją wolnością i moim odrodzeniem.

Autor Bio
Tim Powers - łysy, wytatuowany, biznesmen za dnia i rockman w nocy. Trzeźwy dzięki łasce Boga od 8 maja roku pańskiego 2003. Dzielę się moimi historiami i sobą, aby płacić do przodu. Możesz mnie śledzić na Twitterze @tpowersbass42.