Pewien starszy człowiek był ciężkim alkoholikiem. Jego syn poszedł w jego ślady. Pewien starszy człowiek przebiegł wiele maratonów bostońskich. Jego syn ma zamiar po raz kolejny pójść w jego ślady.
Hej, tato,
Słyszałeś to pukanie? To byłem ja. Na szczęście nigdy nie odpowiedziałeś, tak jak wtedy, gdy pukałem do Twoich drzwi jako dziecko. Ale tym razem jestem Ci bardzo wdzięczny, że nie otworzyłeś drzwi. Gdybyś to zrobił, połączyłbyś mnie i Ciebie. Przykro mi, ale w najbliższym czasie nie chcę cię widzieć. Mam tu obowiązki, przed którymi nie będę już uciekać. Mam ból, przed którym nie mogę się dłużej ukrywać i z którym muszę się uporać. Mam wiele krzywd, które muszę naprawić. Mimo że zawsze pragnąłem relacji ojciec-syn, to po prostu nie jest na to czas.
Chciałbym jednak, abyś spojrzał na mnie z góry i odwiódł mnie od zła, którego byłem świadkiem, od bólu, który sprawiałeś przez lata. Proszę, daj mi siłę, abym w końcu wybrał życie dla siebie, a nie dla Ciebie, ani dla nikogo innego. Proszę, abyś zawsze przypominał mi o tym, co straciłem, gdy moje czyny coraz bardziej pokrywały się z tymi, które widziałem u Ciebie.
Ale tato, proszę, nie odbieraj tego jako jakiejkolwiek formy złości czy urazy do ciebie, bo to najdalsze od tego. Jesteś moim starym człowiekiem, zawsze nim byłeś i zawsze będziesz, niezależnie od zawirowań w naszej przeszłości. Potrzebuję Cię teraz bardziej niż kiedykolwiek, czuję Twoją obecność każdego dnia. Wiem, że patrzysz na mnie z góry, prowadzisz mnie ku wielkości i odsuwasz od opustoszałego życia alkoholika, w którym tkwiłem zbyt długo i nie tak dawno temu. Cholera, razem prowadziliśmy taki tryb życia aż do tego bożonarodzeniowego poranka, kiedy Twoje ciało w końcu miało dość. Ile to było, ponad czterdzieści lat wpuszczania tej trucizny do organizmu? Ale przynajmniej przez te ostatnie kilka lat spędziliśmy razem czas, tak jak ojciec z synem, prawda?
Z Herkulesa na wózek inwalidzki
Muszę ci to przyznać, staruszku, że nawet gdy twoje ciało podupadło z Herkulesa do tego stopnia, że byłeś przykuty do wózka inwalidzkiego, przywiązany do maszyny dializacyjnej przez trzy dni w tygodniu, po cztery godziny dziennie, wciąż potrafiłeś wywołać uśmiech na twarzy każdego z pracowników szpitala. Zawsze pamiętam, że za każdym razem, kiedy odbierałem Cię z ośrodka po kolejnej wizycie na Bóg wie jaką chorobę, zanim odprowadziłem Cię do samochodu, pielęgniarka lub dwie pielęgniarki mówiły mi, jak bardzo rozśmieszałeś wszystkich w budynku, od innych pacjentów po cały personel. Nie miało znaczenia, czy byłeś tam tylko jeden dzień, czy dwa tygodnie - wywierałeś trwałe wrażenie. To były czasy, które lubię pamiętać, ponieważ zawsze byłeś szczęśliwy i mogłem zobaczyć prawdziwego Hoggy'ego, tego wolnego od trucizny, nawet jeśli tylko przez krótki czas.
Ale nie jestem głupia, wiem, że te uśmiechy były fasadą, ukrywającą ogromny ból, z którym się zmagałeś, wewnątrz i na zewnątrz. Nie wiem, jak udało Ci się przetrwać tak długo, jak przetrwałeś. Nie mam dość palców, aby policzyć wszystkie operacje, które przeszedłeś w ciągu ostatnich kilku lat, kiedy się Tobą opiekowałem. Zszywki, zszywki i jeszcze więcej zszywek. Blizny wielkości linijki pokryły Twoje ciało, a niekończące się ilości butelek z receptami wypełniły całe worki na śmieci, które mam do dziś. Zachowałem je jako dowód na to, co bez wątpienia mnie spotka, jeśli kiedykolwiek w życiu pomyślę o wypiciu choćby łyka alkoholu. Potrzebuję tych przypomnień, ponieważ, jak już mówiłem, nie chcę Cię w najbliższym czasie odwiedzać. Mam tu nowe życie i, do cholery, tato, myślę, że nawet ty byłbyś dumny. Ale jestem prawie pewien, że już odgrywasz w nim pewną rolę...
#runjasonrun
Wiem, że to Ty stoisz za możliwością wzięcia udziału w Maratonie Bostońskim, którym zostałem pobłogosławiony. Tak, to Ty, człowiek, który według legendy przebiegł 6, 7, a może nawet 10 Bostonów. Nigdy nie poznamy prawdziwej odpowiedzi. Wiem tylko, że przebiegłeś ich całkiem sporo, a niedawno znalazłem wiele świadectw ich ukończenia oraz kilka artykułów prasowych. Wiem, że to Ty przypominasz mi, że mogę to zrobić. Pamiętam, jak jako mały brzdąc wieszałem na ścianach mojego pokoju te błyszczące folie, w które zawijano Cię po ukończeniu 26.2.
Miałeś zabawny sposób mówienia mi, że nadeszła moja kolej na bieg w Bostonie, kiedy poproszono mnie o udział w tegorocznym maratonie. Było to kilka dni przed Bożym Narodzeniem, dokładnie w dniu, w którym odszedłeś ode mnie na zawsze dwa lata temu. Czy w tych ostatnich minutach Twojego życia, kiedy tylko Ty i ja dzieliliśmy tę szpitalną salę, naprawdę myślałeś, że będę w stanie przebiec maraton? Bo nie ma takiej możliwości. Byłem na najlepszej drodze, aby przemierzać szpitalne korytarze na własnym wózku inwalidzkim, zanim nieuchronnie spotka mnie ten sam los, co Ciebie.
Za to chcę ci przybić piątkę, bo wiedziałaś, że to wyzwanie jest dokładnie tym, co jest potrzebne, by przywrócić mi równowagę i oddalić mnie od zapukania do twoich drzwi w najbliższym czasie. Musiałem odzyskać dyscyplinę w swoim życiu, bo choć byłem wtedy 18 miesięcy trzeźwy, wiedziałem, że wracam do starych nawyków, a nikt poza mną tego nie widział. Jeszcze raz przybijam piątkę, ponieważ, tato, twoje wyczucie czasu było bezbłędne.
26.2
Zgadnij, co, Hoggy? Maraton jest dopiero za miesiąc. I naprawdę go robię! Odzyskałem dyscyplinę, którą wydawało mi się, że straciłem, i od tamtej pory codziennie pracuję nad tym, żeby 15 kwietnia przekroczyć linię mety. To nie jest łatwe, stary. Jak, u licha, udało Ci się to zrobić tyle razy? Tak, wyglądałeś jak Niewiarygodny Hulk za każdym razem, gdy wracałeś do domu po pracy w kontenerze. Wiedziałem, że jako śmieciarz zawsze byłeś w fenomenalnej formie, biegając jak szalony po ulicach każdego miasta, w którym wyrzucałeś śmieci, ale mimo to? Chyba wszystkie te miejskie legendy o 20-milowych biegach z siedziby twojej firmy w Gloucester do domu w Beverly były prawdziwe, co?
Nie będę kłamał, po moim pierwszym biegu treningowym pod koniec grudnia myślałem, że na zielonej ziemi nie ma mowy, żebym ukończył 26,2 km. Ale nie przestawałem biegać i od tamtej pory nie przestałem. Bóle w miejscach, o których istnieniu nie miałem pojęcia, pobudki o 4:30 rano, żeby pobiec o 5:00 rano, wszystko, co trzeba, bo wiem, co trzeba zrobić. Tak niskiego wyniku na wadze nie widziałem od czasów liceum. Ale nic z tego nie ma znaczenia, to wszystko jest częścią procesu.
Egoistycznie mógłbym powiedzieć, że biegnę w maratonie bostońskim, aby zrealizować cel z listy rzeczy do zrobienia, co jest po części prawdą (tym celem jest ukończenie triatlonu Iron Man), ale nie dlatego dążę do osiągnięcia poziomu niewygody, z którym nigdy wcześniej się nie spotkałem. Nie biegnę w tym celu ani dla siebie, ani dla Ciebie. To jest coś innego. Biegnę w 123. maratonie bostońskim dla milionów ludzi, którzy zmagają się z własnymi demonami, którzy są beznadziejni, zagubieni i bardzo potrzebują jakiejkolwiek inspiracji, tak jak ja niecałe dwa lata temu. Muszę ukończyć ten wyścig dla nich. Zasługują na to, by zobaczyć, co jest możliwe, i na pewno zobaczą, jak przekraczam linię mety. A kiedy to zrobię, zrozumieją, że skoro on może, to i oni mogą, i że wszystko jest możliwe.
W porządku, staruszku, 4:30 rano jest tuż za rogiem, a jak wiesz, maratony nie biegną same z siebie. Kiedy zrobię kilka pierwszych kroków rano, nadal będę przeklinał bzdury i mówił: "Jak on to zrobił, do cholery?", ale potem zacznę Cię gonić. Kiedy czuję, że mam zamiar zrezygnować z biegu, nagle wyobrażam sobie, jak przejeżdżasz obok mnie na swoim wózku inwalidzkim, a potem z niego zjeżdżasz, żeby zaczekać. Kiedy Cię doganiam, moje białe Nike zamieniają się w neonowe zielone, jak Twoje ulubione, i zaczynamy biec razem. I od tego momentu wiem, że nam się udało! Mam serce Hylanda i nie da się nas pokonać!
Odpocznij sobie.
-
W 2019 roku startuję w Maratonie Bostońskim, reprezentując moją firmę non-profit Bay Cove Human Services. Aby uzyskać więcej informacji na temat tego, jak możesz pomóc wesprzeć społeczności zajmujące się zdrowiem psychicznym i zdrowieniem w śródmieściu Bostonu, kliknij na link i PRZEKAŻ DONATĘ już dziś. Każda kwota jest bardzo ważna. Dziękuję!
-